Odkąd
pamiętam wzorem mężczyzny nie był dla mnie ojciec, tylko stryj Anton. Tato
pracował jako urzędnik w magistracie Riechtenau – małego, górniczego miasteczka
pod Hirschenbergiem, które leżało głęboko wśród lasów i wzgórz. Miał szczupły
nos, wąskie wargi, mówił niewiele i potrafił spojrzeć na mnie tak surowo, że
nie musiał nawet sięgać po ciężki, skórzany pas, by przywołać mnie do porządku.
Tymczasem jego brat, mój drogi stryjaszek, stanowił jego całkowite przeciwieństwo.
Wysoki, barczysty, z jasną brodą i wesołymi oczyma, był marynarzem na wielkich