Pies na kocyku leży pod nogami,
za oknem kosiarze pierdzą
kosiarkami
Od rana tylko hałas, piekielny
harmider,
wdziera się do głowy jak wiertniczy
świder.
Jakby tego było mało upał, słońce
grzeje,
leżę nieruchomo, pot się ze mnie
leje.
Boże jak ja lubię tak piękne
poranki!
Tak samo jak krakowskie stare
obwarzanki.
Do lasu nie pójdę, mieszkam w
mieście, wiecie?
Chyba się ochłodzę gdzieś w
hipermarkecie.